Pewnego lipcowego dnia wędruję jedną z moich ulubionych tatrzańskich tras: wbijam na Czerwone Wierchy od strony Doliny Tomanowej, praktycznie pustej o poranku, po czym kieruję się efektowną granią przez Suche Czuby na Kasprowy Wierch i dalej na Liliowe.
.
Po drodze zaczepia mnie rezolutna babka:
– Wieczna Tułaczka?
– Tak.
– A co pani tu robi? Nie powinna pani latać po jakichś ciekawszych miejscach?
– Eee, ale ja lubię ten szlak!
.
Naprawdę lubię ten szlak i szczerze uważam go za jeden z najpiękniejszych w Tatrach, zwłaszcza w połączeniu z Czerwonymi Wierchami, które są jego naturalnym dopełnieniem. Nie jestem zafiksowana na zdobywaniu coraz to trudniejszych szczytów, a najbardziej cenię sobie wędrówkę grzbietem, kiedy to widoki otaczają mnie z każdej strony i łatwo o ciekawe kadry. Taki właśnie jest czerwony szlak przez Suche Czuby! Jako że najczęściej jest on wykorzystywany do łączenia Kasprowego Wierchu oraz Giewontu w jedną wycieczkę, to bywa bardzo zatłoczony, zwłaszcza w okresie letnim. Lepiej wybrać się na tu poza sezonem i najlepiej wczesnym rankiem, by we względnym spokoju nacieszyć się urodą szlaku.
Czerwony szlak łączący Przełęcz pod Kopą Kondracką z Kasprowym Wierchem prowadzi Główną Granią Tatr. Ścieżka trawersuje największe skalne trudności po łagodniejszej, słowackiej stronie, dzięki temu jest ona bezpieczniejsza i bardziej przystępna dla mniej zaawansowanych turystów. Podczas wędrówki towarzyszą nam widoki zarówno na Tatry Zachodnie (z Czerwonymi Wierchami i Giewontem na pierwszym planie) oraz Tatry Wysokie ze Świnicą i granią Orlej Perci. W dole rozciąga się rozległa Cicha Dolina nad którą górują intrygujące Kopy Liptowskie, przypominające kopulaste szczyty Tatr Zachodnich, zaliczane jednak do Tatr Wysokich.
Nie wszyscy turyści udający się na ten szlak, zdają sobie sprawę z eksponowanych miejsc czy skalnych przeszkód. Teren nie jest szczególnie trudny, ale mniej wprawnym piechurom może dać się lekko we znaki, dlatego warto prześledzić opis szlaku oraz zdjęcia z newralgicznych punktów na trasie.